Aurea
Nucenie.
Ogromny złoty wąż, owinięty wokół tronu, poruszył się. Łuska otarła się o biały marmur, zazgrzytała wściekle. Z pyska wydostał się rozdwojony język, zadrżał i zniknął.
Korytarzami Czerwonego Pałacu szedł Deus, owinięty w czarny płaszcz, z kosmykami włosów wystającymi zza kołnierza. Jego serce nie musiało bić. Złoto nie miało wątpliwości, kto ją odwiedza.
W drzwiach odpalił papierosa, by drażnić jej nozdrza i stłumić zapach.
- Deus, czy stanie w tych drzwiach nie napawa cię lękiem?
Spojrzał na nią i uśmiechnął się.
- Niby czemu?
- Och… - wynurzyła się z cienia, by w plamie światła móc pokazać swoje zadowolenie – czyż to nie tak piękne wspomnienie… gdy sunąłeś do tronu, brocząc krwią, przez morze swoich rodaków? Pax zabijał jednego za drugim. Kiedyś był bardziej namiętny, niż kiedy go poznałeś.
Deus przystanął. Wypuścił dym nosem. Ściągnął płaszcz, wyciągnął papierośnicę i odłożył je na kamienny parapet. Widok papierośnicy z odwróconym asem wino rozśmieszył Złotą.
- A teraz wyciągnij kilka tych pięknych haczyków spomiędzy moich łusek, dobrze? – Przysunęła się w jego stronę, zataczając łuk ogonem. – To tylko kilka pięknych błyskotek dla ciebie.
- Skąd pomysł, że to zrobię?
- A nie po to tu przyszedłeś?
Parsknął. Oparł się o parapet, zgasił o niego papierosa.
- Być może.
- Myślę, że Doloris słyszy to tak często, że nie musisz robić za wielką papugę – syknęła – swoją drogą… nie sądzisz, że białe papugi są skazane na wyginięcie?
Nucił, pazurami wyłuskując kolejne z haczyków.
„Statues and empires are all at your hands
Water to wine and the finest of sands
When all that you have is turning stale and it’s cold
Oh, you no longer feel when your heart’s turned to Gold”
Gdy skończył, wykrzywiła pysk w uśmiechu. Pozbyła się ciężkiego, złotego ciała, na rzecz bladej skóry i loków. Stanęła przed nim z uśmiechem Złotej Rybki, rękoma gładząc jego skronie. Chwycił jej dłoń i obrócił ją, by przysunąć do siebie. Czuł nienaturalne zimno jej ciała, zdrętwiałe kończyny i zastałe stawy.
- Jak długo?
- Od dnia sądu.
- Ponad rok…
- Och tak… ponad rok.
Obrócił ją raz jeszcze, tym razem w drugą stronę. Ostatni łańcuch wpijał się w jej kark, wciąż przymocowany do tronu. Powoli sunęli przez salę, wyłaniając się z mroku i osuwając się w niego. Oboje bladzi i silni, przepełnieni znudzeniem.
- A ten okropny harpun na moim karku, Deus?
- Przykro mi, musi zostać.
Uśmiechnęła się delikatnie, kącikami ust. Tanecznie przysunęła go bliżej tronu, usiadła na nim i wyciągnęła ku niemu ręce, by się nachylił.
- Co za przezorne… stworzenie.
Ugryzła go szybko i mocno. Oplotła jego powoli sztywniejące ciało nogami, dłońmi przesuwając po policzkach.
- Och Deus… ponad rok. Dziękuję. Uznam, że jesteś moją słodką walentynką… Niestety nie spisałeś się zbyt dobrze. Ból przyjdzie tu i będzie zły… bardzo zły, na swojego głupiutkiego, białego smoczka. Ja znów wrócę do postaci węża… a ty? Co stanie się z tobą, Smoku?
Zaśmiała się, odrzucając głowę do tyłu.
- Och… everything you touch turns to gold, gold… czy nie to nuciłeś? You no longer feel when your heart’s turned to Gold… Jak to jest Deus? Mieć złote serce?
Imagine dragons - Gold, Battle cry
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz