Stara przyjaźń

Przez rdzawą ziemię obrzeży Ex Cineribus sunęło widmo. Spod rozpędzonych kół Rolls Royce'a tryskały drobne kamienie. Jego pęd wzbijał pył, który osiadał na matowym lakierze.
Powietrze przesycone było niepewnością. 
Smoki czekały przed ogrodami rezydencji, po bokach bramy, którą wjechała. Zaparkowała Wraith, a kluczyki rzuciła bez słowa Felixowi. 
Gdy stanęła na wyłożonej szarym kamieniem ścieżce, Nadzieja ruszyła w jej stronę z wyrazem napięcia wypisanego na twarzy. Jej ciało, jak i siostry, pozostawało nienaturalnie blade w blasku przedzierającym się przez czerwoną poświatę Czyśćca.
- Trzeci element pozostaje poza naszymi wpływami. Jego odrębność może przysporzyć nam tylko problemów. Fame umownie przyjął obowiązek sprawowania nad nim pieczy, a Schizofrenia została mu przypisana. Co dalej?
Miała zmęczone spojrzenie, którego ciężaru ciężko było uniknąć. Doloris objęła siostrę na przywitanie i skinęła w stronę Głodu.
- Doloris, aż tak potrzebna ci była trzecia bestia na miejsce Blue?
Deus opuścił łeb, by spojrzeć jej w oczy.
- Wyodrębniłam trzecią część. Ostatnią, która jest potrzebna, by z was wszystkich móc wyciągnąć każdą emocję i każde zachowanie, które będzie mi potrzebne. Bestie powinny pochodzić z wewnątrz. Powstawać samoczynnie. Blue został powołany, dlatego zdecydowałam się go później wyeliminować.
- Chciałaś powiedzieć: został przeze mnie wyeliminowany w afekcie.
- Jak wolisz, Deus. - Spojrzała na Nadzieję. - Schizofrenia została przebudzona, a raczej wyodrębniona w bardzo konkretnym momencie. Bo czy Feniks ma szanse walczyć ze Smokiem?
Zaśmiała się. Jej histeryczny śmiech niósł się po pustce otaczającej rezydencję. Wiatr wzburzył rdzawy pył, który wzbił się w powietrze i zatańczył przed obliczem Bólu. Jej zimno-niebieskie oko przepełnione było zachwytem i głodem.
Wyszła za bramę, a za nią pozostali. Wolnym krokiem poprowadziła ich w bezmiar spękanej ziemi. Gdy budynek stał się ledwo widoczny, przystanęła. Jej ciałem wstrząsnął dreszcz, skóra zgrubiała, rogi rozdzieliły się i zaczęły skręcać. Blade pazury wydłużyły się. System rozwinął się i odetchnął. Serce przestało bić.
- Deus, Pax. - Poczekała aż do niej podejdą i nachylą się. - Deus przejdź w Blue, a Ty Pax w feniksa. Poprosiłam, aby jednego nam przyniosła.
- Po co? - System spojrzał niepewnie w stronę ognistego ptaka, który zawisł nad głową Nadziei.
- Zaraz wam wytłumaczę.
Smoki położyły się. Ich ciała znieruchomiały, serca umilkły. Ogromny wilk, o czarnej sierści i niebieskich oczach posłał jej niezadowolone spojrzenie. Feniks wzbił się w powietrze.
- Walczcie. - Powiedziała oschle.
- Żartujesz?
- Walczcie.
Feniks rzucił się na wilka. Jego ostre pazury i dziób pozostawiły zadrapania na grzbiecie. Blue próbował go chwycić. Gdy feniks pozostawał za jego zasięgiem krążył, czasami próbował wyskakiwać w górę. Lecz kłapnięcia szczękami zawsze chybiały, choć od czasu do czasu na ziemię spadały ogniste pióra.
- Shooting.
Sięgnęła po broń. Wycelowała i strzeliła, przeszywając łeb wilka i zabijając go. Krew spłynęła na ziemię, pył oblepił zmierzwioną sierść. 
Deus przebudził się z rykiem bólu.
- Jak widać ani Wilk, ani Feniks nie powinny ze sobą walczyć, a już na pewno jedno z nich nie przetrwa polowania Bólu. - Podała Fame broń. - Ile szans ma Feniks walcząc ze Smokiem?
Zamknęła oczy. Przez jej plecy przebiły się dwie pary skrzydeł, z akompaniamentem chrzęstu i ryku wzburzonego Deusa. Rogi skróciły się, ręce i nogi pokryły matową łuską, grzbiet przedłużył ciężki ogon. Jej oddech wyrównał się, rozwinęła skrzydła. Feniks wzleciał wysoko, ale to nie pomogło mu w ucieczce. Ciężkie ciało wzbiło się za nim, sunęło leniwie w jego stronę. Ptak lawirował w przestworzach, pikował i skręcał, dopóki masywna łapa nie trafiła go i posłała na ziemię. Wylądowała obok i obeszła rozsierdzonego ptaka.
- Czy Feniks ma szanse walczyć ze Smokiem? - Zapytała.
Odpowiedziała jej cisza.
- Serce, stań w obronie.
Centrum rzuciło się na nią i wgryzło w bok. Feniks zdążył ponownie rozwinąć skrzydła, nim ciało smoczycy, odrzucone na bok, opadło w miejscu, gdzie przed chwilą leżał.
Smoki krążyły już po chwili. Cios spotykał pustkę, a ogniste pióra nie spadały już na spękaną ziemię. Walka toczyła się długo bez zwycięzcy. Wtedy dołączyła się Lumis. Runęła na nią z nieba i przygwoździła ją do ziemi. Tuż obok grzebienia kostnego, w przerwie w łuskach, przebiły się jej długie kły, które wpuściły jad. Po chwili odbiła i rozwinęła dumnie pierzaste skrzydła, patrząc jak czarne ciało nieruchomieje.
Gdy znieruchomiało już całkiem, wtedy Ból opuścił skorupę. Ciało czarnego smoka rozpadło się, wylewając z siebie złoty jad.
Królową podniósł Fame. Pax wrócił do swojego ciała i obwąchał to obce, matowo-czarne, które powoli stawało się jedynie pyłem.
- Feniks ma szanse walczyć ze Smokiem. Ale nie sam. Dlatego tych dwoje nigdy nie powinno stanąć do walki. - Spojrzała na Lumis. - A Ty powinnaś pomóc im szybciej.

Brak komentarzy:

"Holy water cannot help you now
A thousand armies couldn't keep me out
I don't want your money
I don't want your crown
See I have to burn
Your kingdom down"