Nie dane mi było pisać.
Gdy znalazłam już czas, wtedy pojawiali się ludzie, którym nie potrafię odmówić rozmowy, rankeda, czy jakiejkolwiek przebieżki w jakiejkolwiek grze.
Gdy zostawałam sama ze sobą przeszukiwałam czeluści Foobar'a i nie potrafiłam znaleźć ani krzty pomocy w chwytaniu wciąż umykającej weny.
Gdy w końcu wywalczyłam "eyes on fire" Blue foundation - nie potrafię zebrać myśli.
Doloris znalazł roztrzęsioną i złą. Złą, bo pozwoliła sobie na słabość. Po chwili wściekłą, bo go wyczuła.
Widział jej postać w bladym świetle, zarysowaną ostro na tle mlecznej zasłony. Niemalże słyszał jak nerwowo porusza nozdrzami. Jej ramiona i plecy poddawały się głębokim oddechom.
Chciał zapytać dlaczego ziemie poza Ex Cineribus zaczął pokrywać rdzawy pył. Dlaczego znów nie ma tam ani dnia, ani Nocy. Przyszedł wbrew jej woli, wbrew umowie, że Dwie Wieże Tnące Niebo należą tylko do niej.
Powietrze między nimi zgęstniało.
Zza okna czuć było chłód wczesnego wieczoru.
- Doloris...?
Odpowiedziało mu milczenie.
Ruszył w jej stronę. Po chwili zorientował się, że w pomieszczeniu panuje cisza. Ujrzał, jak odwraca się w jego stronę. Prawe, zimno błękitne oko lustrowało go beznamiętnie. Rogi wychodzące od skroni zaczęły się skręcać i wydłużać, skóra palców pokryła się warstwą suchego, twardego naskórka.
Jej serce nie biło.
Nie słyszał go już wtedy, gdy wspinał się po krętych schodach.
Rzucił się na nią. Dał upust irytacji i złości, zmuszając ją do odparcia jego impetu ogonem.
Pionowa źrenica obserwowała go stale, pulsując. Rogi rozwinęły się już całkowicie.
Warknął.
- Przyszedłem porozmawiać, nie się z tobą ścierać.
- Nie interesuje mnie po co przyszedłeś.
- A powinno.
- Nie masz siły przebicia. Wieża pomieściłaby Lumis, ale nie ciebie.
Gruby naskórek wpełzł na jej dekolt i pochłonął ramiona. Przeklął.
- Przestań, chcę rozmawiać z tobą, nie z Bólem. Przestań.
Przekrzywiła głowę. Włosy opadły na policzek, ukazując lewe, przepełnione ciepłem oko. Prawe zamknęła, opuściła ogon.
- Masz moją cudowną, "dobrą" połówkę. Zadowolony?
Deus nie był zadowolony. Chwycił ją za szyję i zacisnął palce. Czuł palący gorąc, który emanował przez jego skórę i ścierał się z chłodem bijącym od niej.
Jej usta wykrzywił grymas pogardy.
- Masz zamiar mnie udusić? Tylko dlatego, że chciałam cię wyprosić z mojej samotni? - Zaśmiała się krótko, gardłowo, na ile pozwolił jej uścisk. - Tylko dlatego, że nie chcę rozmawiać?
- Nie chcę cię udusić. Chcę zadać kilka pytań.
Wysunął pazury. Wbił je w kark, pozbawiając ją systemu. Usłyszał jej serce i nierówny oddech. Wydała z siebie jęk i opadła na kolana. Rękoma oplotła szyję. Rogi Zaczęły się łączyć, a gruba warstwa naskórka odpadać. Jej długie, białe pazury cofnęły się wgłąb palców.
- Chcę tylko porozmawiać. - Ukucnął naprzeciwko niej. - Czemu stan Ex Cineribus się pogarsza? Dlaczego nie wylewasz z siebie bólu?
- Bo nie mogę go wylać!
Opuściła ręce i wbiła w niego nienawistne spojrzenie.
- Nie możesz?
- Nie mogę. Nie mogę zmusić się do jakiejkolwiek formy odreagowania. Wszystko zostaje wewnątrz i narasta. Narasta i sprawia, że boli coraz więcej. Że widzę coraz więcej tego, co bolesne.
- Co masz na myśli?
- Wszystko - usiadła, opierając się o ścianę - co ostatnio widzę. Samotność, starość, choroby. Problemy i ludzkie dylematy. Od chorych umysłowo, przez gwałty do hospicjów. Widzę ludzki smutek i czuję go. Czuję ich niepewność, ich słabość, ich bezsilność.
- Nie odczuwałaś tylko tych, z którymi masz więzi?
- Tak było i jest nadal. Tylko z tą różnicą, że teraz przytłacza mnie smutek tego świata.
- Dlatego się tu zamknęłaś? Odosobniłaś?
Zmilczała tę uwagę.
- Ostatnio widziałam młodego samca, który siedział na ziemi obok wejścia do galerii. W rękach miał grzechotkę, którą wybijał rytm. Był młody i przystojny. Śpiewał, ciągle się uśmiechając. Śpiewał: "Życie jest piękne, aż chce się żyć!". Wokół przechodzili ludzie. Niektórzy biedni, niektórzy po prostu zmęczeni. Dorośli, młodzi i starzy. Wszyscy posyłali mu beznamiętne spojrzenia. A ja Deus... ja bałam się na niego spojrzeć drugi raz. Bałam się zobaczyć w jego oczach bezgraniczny smutek, bądź pustkę. Bo z daleka ciężko stwierdzić, czy ten uśmiech był prawdziwy.
Zapadła cisza. Deus przysunął się do niej, oparł o chłodną, kamienną ścianę.
- Nie możesz przeżywać każdej tragedii w swoim życiu. Tym bardziej nie możesz przeżywać każdej tragedii w życiu innych. Musisz ochłonąć. Rozumiem, że czas jest trudny. Że zbierasz w sobie złość i ból już od czasu, gdy zawitałaś w tej szkole, w której ogrodzie pachniało różami. Od czasu, gdy wypełniłaś ankietę i wrzuciłaś ją do urny. - Spojrzał na nią. - Musisz bronić projektu. Musisz pozwalać, by twoje serce zawsze biło, ale nie możesz pozwolić, by chciało bić za każdego.
- Deus, muszę odpocząć. Muszę być sama.
- Nie możesz być sama.
- Dlaczego?
- Bo nie potrafisz.
- Potrafię.
- A potrafisz się wtedy rozwijać?
Westchnęła.
- Nie.
- Dlatego nie możesz być sama. Odpoczywaj, ale nie w samotności. Przeżywaj ból, ale nie w zaciszu czerwonych ścian. Jeśli musisz wylewać łzy przez ludzkie cierpienia i smutki - rób to. Ale niech twoje serce cały czas bije. Chcę je słyszeć.
- Chcesz je słyszeć.
- Myślę, że nie tylko dla mnie obrona twojego serca jest najważniejsza.
Foals - Blue blood
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz