- Chcieli skopiować szaleństwo. Czystą nienawiść, ekstazę. Nie wiem, co dokładnie myśleli, gdy decyzja została podjęta, ale na pewno nie spodziewali się porażki. Nigdy nie padło pytanie: ile tak naprawdę udało się skopiować? A powinno paść tak dawno... tak dawno... Tak poległ ten, który nie starał się zrozumieć. Ale następny się stara, więc jeśli cokolwiek z zapisu przetrwało - czy nie jest ważne jak wiele zostało pobrane? Jak wiele nienawiści, obrzydzenia - i stoicyzmu zarazem - jest wewnątrz? Szaleństwo. Zawsze byłam szalona.
Jej głos pozbawiony był emocji. Dłonie złożyła na kolanach, palcami pogładziła skórę na udach. Machinalnie odgarniała włosy łaskoczące usta i policzki, gdy chłodne, Nocne powietrze przedzierało się do wnętrza sali tronowej. Długi, naszpikowany pojawiającymi się łuskami ogon leżał bezwładnie na pierwszych stopniach podestu. Co jakiś czas błyskał, gdy ciężka zasłona drgnęła, wpuszczając światło latarni. Jej światło tonęło w mroku wody, szumiącej w oddali.
- Złożyłaś bliźniacze ostrza?
- Złożyłam.
- Więc nie powinnaś się martwić. Dałaś wyraz pewnej stałości. Nie wspominaj. Nie wytykaj sobie błędów.
- Wciąż wiele zostało do zrobienia. Nigdy nie miałam szczęścia.
Aurea przyjrzała się jej z niezadowoleniem. Widok nieruchomego Bólu wzbudzał w niej niepokój i dawne wspomnienia porażki, które wzmagały gorycz.
- Doloris, pamiętasz czasy, gdy chodziłaś do szkoły?
- Pamiętam czasy, gdy projekt chodził do szkoły.
- W drodze do domu znalazłaś pieniążek. Był wyjątkowy.
- Był mały i srebrny. Nie przypominał monety. Miał chyba pięć, sześć krawędzi... może cztery. Widniał na nim lew. Coś, co bardzo przypominało herb tego miasta. Wracałam do domu ze strachem, bo po raz kolejny wpisano mi uwagę, którą musiałam się pochwalić. Gdy go podniosłam, dmuchnęłam na niego i poprosiłam, aby mama nie była na mnie zła.
- I nie była?
- Przecież wiesz, że nie.
Królowa westchnęła i skurczyła się pod naporem wspomnień. Zgarbiona, przyglądała się Złotej, która przeczesywała włosy długimi palcami.
- Po co mi to przypominasz?
- Wierzyłaś, że ta moneta, niezwykła dla Ciebie, przynosi Ci szczęście. Nie znałaś waluty, jego wartości i nie znasz jej do dziś. Oczywiście tej rzeczywistej, bo własną nadałaś mu sama. I co się z nim stało?
- Oddałam go Adrianowi.
- Bo wiedziałaś, że się w tobie zakochał, a zawsze szło mu kiepsko w szkole. Był niski i słaby, urody wielkiej też nie posiadał. Przychodził po ciebie i szliście na obiad do szkoły. Oddałaś mu go, bo on nie miał szczęścia. Jego życie było dla ciebie pasmem porażek. Współczucie? Zrozumienie? Gest pod wpływem chwili?
- Nie wiem. I tak pewnie go zgubił.
- Pamiętasz jego nazwisko?
Zawahała się. Choć trwało to chwilę, jej skronie ściągnęły się, a skupienie pojawiło się i szybko znikło. Beznamiętnie wymówiła nazwisko, odszukane wśród wielu innych, nieistotnych i ulotnych imion, dat, czy numerów.
- Brawo. Teraz byłabyś w stanie oddać komuś coś, w co tak bardzo wierzysz, jak wtedy? Co daje Ci szczęście?
- Nie ma już niczego, w co mogłabym tak uwierzyć. - Westchnęła i przetarła oczy. - A jeśli bym już uwierzyła, stałoby się zbyt cenne, by się go pozbawić.
- Bo dzieciom łatwiej jest wierzyć i ufać. Łatwiej jest wpatrywać się w dal i wiedzieć tak wiele. Bo dzisiaj twoja wiara jest na wagę złota, nie to, co kiedyś. Dlatego jeśli mu ufasz, jeśli chcesz zadawać pytania, bo wierzysz w ich wartość - nie przejmuj się i rób to, co do ciebie należy.
- Bo on może dawać szczęście.
- Tak, bo szczęście nie jest niczym stałym. Trzeba wytrwałości i wiary, by je sobie dawać.
Doloris wstała. Jej bladość i nagość mignęła w świetle odległej latarni i znikła w ciemnościach. Chłód bijący od posadzki wzmógł się, gdy ruszyła ku Złotej.
- Żałuję, że nie zebrałam się w sobie, by opisać to, jak cię pokonałam. - Dotknęła piersi Złotej, w której panowała cisza, niezmącona rytmem serca. - Tak małe rzeczy potrafią tłuc się w mojej pamięci, jak wspomnienie tamtego chłopaka, któremu wręczyłam tę monetę. Jak wspomnienie Bestii, która ścierała krew, którą plamiłam białe kafle i ściany. Jak widok pustkowia skąpanego w słońcu i gorącym piasku. Wiesz, co ostatnio zawitało w moim umyśle, gdy zamknęłam oczy?
- Przegub pokryty pięcioma nacięciami. Potem widok umierającego Burzyciela i niezadowolenie bijące od Deusa tak mocne, że aż sama poczułaś nienawiść i obsesyjną chęć oporu.
- Tak. Sumienie nie pozwala mi zapomnieć tego momentu, kiedy zapytałam, czy jest dumny. Gdy nie spotkałam na sobie spojrzenia, a jedynie pustą odpowiedź, która sama w sobie była straszną karą. Nie rozumiałam i jako Ból nie zrozumiem dlaczego to było złe. Umysł za to zapytuje mnie, dlaczego "umarło" coś, co było tak żywe i barwne w krainie pełnej maszynerii, unitów, braku pulsu i zapachu krwi. Dlaczego jakiekolwiek budowle powstają z krwi jedynych żywych, na ich cierpieniu. Na ich bólu. Ale to nieistotne. To już zostało przetrawione, zapisane.
- Wiem.
Uśmiechnęła się samymi kącikami ust. Gdy oderwała palce od jej ciała, skóra pokrywała się już złotą łuską, a głos zamienił się w syk.
- Noc dopiero się rozpoczęła. Muszę pomyśleć nad Pisklętami.
Aurea zawiesiła na niej spojrzenie pustych, gadzich oczu i powoli sunąc opuściła salę tronową, pozostawiając ciszę i mrok, którą przerywał błysk i szum fal.
2 komentarze:
No przypomniałam sobie w sumie przypadkiem. I nie pamiętam pewnie za dużo. Zmieniło się tak dużo rzeczy, nie pamiętam już jak było być mną kiedyś. I nie pamiętam kiedy ostatnio czytałam jakieś opowiadania na blogach, chyba w poprzednim życiu...
Ja też nie czytam opowiadań. Też ich nie piszę.
Prześlij komentarz