Wgraj
ponownie. Nie wgrywaj ponownie. Nie dokończyłaś. Nawet nie weszłam
do środka. Spróbuj. Uch, nie wiesz co mówisz.
Gdzieś
wewnątrz poczułam niepokojące przejęcie, gdy spisywałam sen. To
jest jakby skupione w punkcie. To, gdy budzę się rano i
przypominam... jest rozległe, świeże, czuję przestrzeń. I to
właśnie z tej przestrzeni, zewsząd, napiera na mnie przejęcie,
które mnie tak niepokoi.
Czasami
przypominam sobie ogromną pustynię. Samo to miejsce jest w stanie
obedrzeć mieszkańca z mięsa do samej kości. Wystarczy podmuch
wiatru. Od północy widać klif, jaskinię, górę. Chyba bardziej
przypomina to klif z półką przy samym jego końcu. Czarna jama,
jak portal do innego świata. Na zachodzie wśród piasków skrywa
się warownia. Jedyne centrum zbrojeniowe i jedyne, co zostało w
całości z miasta, które kiedyś tu stało. W samym centrum
znajduje się fioletowy kryształ. Fantazyjne szkło, przypominające
iskrzące się i ostre igły. Coś tętni w środku. Coś. Oczywiste
jest – co. Gdy ktoś spróbuje się zbliżyć, zostanie nabity na
kryształową lancę. Może to być nawet smok.
Gdzieś
w tym nieprzyjaznym miejscu jest małe pomieszczenie. Całość to
kwadratowy pokoik pokryty białymi kaflami. Od czasu do czasu
fontanna czerwieni upstrzy śnieżnobiałą sterylność. Wtedy
Bestia ugina kark i zabiera się za mozolne ścieranie czerniejącej
krwi.
Uznałam,
że należy to w końcu jakoś spisać. Nie pamiętam zbyt wiele. Nie
wiem, co jeszcze mogło tam być. Wydaje mi się, że zawarłam
wszystkie elementy tego barwnego krajobrazu.
~*~
Zaczęłam
się zastanawiać co mnie napędza. Czasami myślę, że jest to
muzyka, której już nie słucham całymi dniami, jak kiedyś.
Potrafię wyjść bez słuchawek wynieść śmieci. Czasami myślę,
że to coś, co sobie upatrzyłam, co chcę nabyć, pragnę zobaczyć
i jest to zupełnie spontaniczne tu, teraz, chcę tego i niczego
innego i przejadę w deszczu pół miasta o chorej godzinie. Ale to
skierowane już na coś konkrentego. Siła, na którą nie mam
sposobu. Nie mogę jej swobodnie "wybudzać" i
"kierunkować" na co mi się żywnie podoba, albo uważam
za słuszne.
Szkoda.
Wciąż
szukam. Kiedyś znajdowałam ogromną motywację w emocjach. Teraz
przeszłam raczej do: obowiązki, muszę, cokolwiek. Lubię chodzić
na basen, ekscytuje mnie to, ale trzeba tam pójść, trzeba się
poprzebierać, poubierać, a ludzi na tor jest z trzy na start...
myślę, że to ostatnie szczególnie do mnie przemawia. I fakt, że
po 3-4 latach
znów mam czerwone włosy.
Okazało
się, że siebie nie znam. Potrafę siedzieć do czwartej w Nocy i z
kimś rozmawiać, zupełnie jak kiedyś... ale nie potrafię wielu
rzeczy, które umiałam wcześniej. Moje planowanie legło w gruzach,
mam opory przed wystawieniem skóry na dwór. Z jednej strony wolę
przesiedzieć cały dzień w domu, z drugiej strasznie się nudzę, a
z trzeciej nie chce mi się nawet grać. Bądź tu mądry i walcz ze
sobą.
Bądź
tu mądry.
Nie
mówiąc już o studiach. Wysiedzenie na tyłku 2h15m stało się
udręką i znoszeniem jaj.
~*~
Obraz
M4R54 jest mdły. Czasami pada deszcz i wieje wiatr. Czasami chłodne
promienie słońca przedrą się przez białe chmury, czasem rdzawe.
Czasami brakuje wody w korytach rzek. Mimo to Miasto żyje. Wolniej,
ociężalej i śniąco, ale żyje.